W kwestii tzw. niemieckiego kryzysu w Niemczech, ze szczególnym naciskiem na problemy rynku samochodowego. Kompletna ignorancja pożal się Boże dziennikarzy, to mój ból głowy do sześcianu.
Kryzys w Niemczech, a i owszem, kretyńska polityka klimatyczna i decyzje o zamykaniu elektrowni atomowych, oparcie się na OZE i tym podobne, to strzał w kolano. Jednak chciałbym aby nasz kraj, był na takim poziomie rozwoju co zachodni sąsiad i lekko potykał się jadąc na wysokim koniu.
Wszak owe błędy merkeloidów, to wypadek przy pracy, możliwy do naprawienia.
Potężny przemysł niemiecki otrząśnie się z chwilowych problemów, a tak naprawdę, w porównaniu do kłopotów Chin, to jest mały pikuś.
Poniższy artykuł, oczywiście twierdzi coś odwrotnego, że to Chiny królem, że to Chiny niosą sztandar! Nic bardziej mylnego, rosnąca produkcja badziewia samochodowego, ponad połowa sprzedanych elektryków, to tylko śmiesznostka, to tylko pozór wielkości.
Któż rozsądny i bogaty będzie miał dylemat, czy kupić Mercedesa, czy też wypasionego Chinola? Pytanie retoryczne.
Owszem wewnętrzny rynek zbytu w ponadmiliarodowym państwie jest b. duży, ale bez przesady.
To nie determinuje zewnętrznej ekspansji. Owe cuda chińskiej motoryzacji, mogą sprzedawać się w Sovietii, która innych możliwości nie ma, a nie w normalnym cywilizowanym świecie, gdzie wybór jest potężny. Ot co.
PS. Co do Tesli i jej zapasów z VW, no cóż auto Muska, to jak ktoś słusznie zauważył przebój sezonowy.
Ja dodam, to supernova, która nagle rozbłysła i za chwilę równie gwałtownie zgaśnie.
Skad taki pogląd? Ano nie można opierać całego przedsięwzięcia na jednym do tego bardzo kontrowersyjnym rozwiązaniu.
Wielotorowość, to klucz do sukcesu.
Na kogo należy postawić w wyścigu motoryzacyjnym, znowu pytanie retoryczne!
Oczywistym, że na Japonię, ze szczególnym naciskiem na Toyotę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentować każdy może, nigdy tego nie wymaże!