Przy okazji corocznego Balu Sportu, wybory najlepszych, blichtr w każdym calu. Zero potu i wysiłku, za to powiew drogich perfum, parada dekoltów i wystrzałowych kreacji. No i bardzo dobrze, nalepszą sportowczynią wybrano Igę Świątek, oczywiście należało się!
Nie o tym jednak, ale o urodzie heroin sportu. Niestety, mistrzostwo nie idzie w parze z urodą, te bardziej gładkie, karier sportowych nie wybierają, mają inne pasje. Na palcach jednej ręki, można policzyć urodziwe sportsmenki. I nie dotyczy to tylko Polski, to syndrom całego świata, charakter i samozaparcie nie idzie w parze z urodą, ech! Wyjątek, potwierdzający regułę, była kiedyś ładna, enerdowska łyżwiarka, co to jej wąsy od sterydów nie wyrosły, nazywa się, Katarina Witt(ur. 1965). Swoją drogą, obecnie występuje w reklamie, nie pomnę czego, ale, ale, straciła na uroku, lata "sportowej kuracji", wysostrzyły jej rysy do prawie męskich, Ech, a drzewiej miała nawet sesję półrozbieraną w Playboyu!
PS. Okrutna dla ucha, maniera rodzajnikowania żeńskiego dla rzeczowników od zawsze męskich, trwa w najlepsze, dla mnie to tortura dla ucha, psychlożka, archeolożak, prezeska, prezyDętka, brrr.
Dziś jednak poszedłem tym tryndem i dałem tytuł zgodny z wymogami wpółczesności! A co, wszak mizoginem nie jestem, wręcz odwrotnie:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentować każdy może, nigdy tego nie wymaże!