Styczeń szczęśliwie odchodzi w nicość, jak dla mnie to zawsze najdłuższy miesiąc roku.
Mimo, że ten obecny był w miarę znośny i niezbyt zimowy, a zwłaszcza końcówka, to i tak dłużyzna.
Zaokienne osmiostopniowe temperatury dość miłe i napawające wiosną, ale, ale, luty przed nami, więc nie wpadajmy w entuzjazm.
Hm, w takiej Australii, styczeń to odpowiednik naszego lipca, ciekawym, czy też im się tak dłuży?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentować każdy może, nigdy tego nie wymaże!