Jedni słuchają Mozarta inni wybierają dico, tak jest i tak zawsze będzie. Najgorzej, jak ci od dico, zaczynają udawać miłość do klasyki. Wielokrotnie z zażenowaniem obserwowałem, jak gawiedź w skupionym namaszczeniu, zebrana na poślednim koncercie, operze czy nie daj Bóg operetce, wpada ekstaze oklasków, przy każdej kulkusekudnowej przerwie, oddechu w graniu czy śpiewaniu!
Brawa nieuzasadnione, zaburzające tok przedstawienia są u nas prawie nagminne, świadczą o zupełnym niewyrobieniu słuchaczy! Nie żebym do tych wyrobionych należał, nie! Jednak poprzez wstrzmięźliwość oklaskową, staram się każdorazowo udawać "światowca".
Czołobitne uznanie dla każdego wykonawcy, to syndrom u nas wszechobecny. Czy ludzie na scenie to bóstwa, które należy bezkrytycznie oklaskiwać? Nie to w większości rzemiochy, lepsze lub gorsze, ale pieszczone zachwytem publiki, obrastają w piórka geniuszu.
W takiej Italii na przykład, gdzie publiczność operowo - koncertowa jest ponadprzeciętnie wyrobiona, potrafią wygwizadać wykonawcę interpretatora za błyskawicznie wychwycona skuchę.
Powiem tak, u nas nie do pomyślenia. U nas osobnik na scenie jest świętą krową, stojącą o niebo wyżej niż samo podwyższenie sceniczne.
Taki dajmy na to, niewątpliwie świetny interpretator dzieł Chopina i laureat Konkursu Chopinowskiego, Zimermann, potrafi zerwać koncert, gdy z widowni usłyszy, dzwoniący, czyli z zapomnienia nie wyłączony telefon komórkowy. Zapytam przewrotnie, a kim że jest Pan Krystian, żeby tak postponować tysięczne widownie?! Bufonem zadufanym w swój geniusz! Wszak taki rzemieślnik, interpretator dzieł geniuszy, sam geniuszem nie jest, ale li tylko utalentowanym grajkiem!
Wracjąc do nieodowartościowanych uczestnków koncertów wszelakich, naszych krajowych. Lepiej by było, aby każdy słuchał i chodził na to co lubi i rozumie.
Natomiast każda muza świat od jej pierwszych kompozycji, była wymyślana dla rozrywki, bądź uwielbienia istot wyższych. Dlatego bardzo się zżymam gdy o starszej muzyce, miast zwyczajowego "kalsyczna", wielokrotnie mawiąją "poważna".
PS. Rozrywka dla ludzi jest i o gustach się nie dyskutuje, ja z równym zainetresowaniem pójdę na koncert objazdowego koncertmistrza, Andre Rieu co na koncert enerdowskiej grupu Rammstein, czy emerytowanych Scorpionsów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentować każdy może, nigdy tego nie wymaże!